Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony! Więcej informacji na temat cookies.
^Powrót

NSZZ "Solidarność" poleca

Logowanie

Wdrażany przez obecny rząd program „Rodzina 500 plus” z pewnością nie jest idealnym rozwiązaniem. Pomijając jego wady, warto jednak podkreślić ważny fakt. Otóż po dekadzie przerwy państwo znów daje sygnał obywatelom, że będzie starało się realnie wesprzeć rodziny w wychowaniu potomstwa. 10 lat temu, w lutym 2006 roku zaczęto wypłacać w naszym kraju tzw. becikowe. Wprowadził je ówczesny koalicyjny rząd PiS, LPR i Samoobrony. Każde nowo narodzone dziecko otrzymywało wówczas jednorazowo 1000 zł. Rząd PiS wprowadził również w 2007 roku ulgę prorodzinną, która pozwalała odpisać od podatku ponad 1100 zł z tytułu wychowania dziecka. To nie były oszałamiające sumy, niemniej był to sygnał, że w końcu państwo próbuje poważnie potraktować problem.
 
Oba te instrumenty zostały uznane przez ówczesną opozycję za bardzo groźne. Wszak przysparzały popularności rządzącym. Pamiętam, z jak ogromną krytyką spotkało się becikowe. Argumenty były z grubsza te same, co w przypadku obecnego programu „Rodzina 500 plus”, na czele z koronnym twierdzeniem, że „patologia przepije”. Jesienią 2007 roku rządy objęła koalicja PO-PSL. Przez 8 lat nie zrobiła nic, aby te rozwiązania, które krytykowała, ulepszyć. Zrobiła za to wiele, aby ograniczyć liczbę beneficjentów prorodzinnych projektów poprzedniego rządu. Reguły partyjnej plemienności nakazują zwalczać pomysły politycznych przeciwników, nawet jeśli niosą one korzyści dla ogółu. A może właśnie dlatego.
 
Becikowe, odpis od podatku czy comiesięczne świadczenie na dziecko to nie są jakieś odkrywcze pomysły. PiS po prostu próbuje wykorzystać instrumenty stosowane z powodzeniem już od wielu lat w państwach Unii Europejskiej. I dziwi mnie, że choć kolejne ekipy rządzące bezkrytycznie powielały błędy innych krajów, to kopiowanie dobrych rozwiązań przychodziło im z ogromnym trudem. Dotyczy to nie tylko tak ważnych kwestii, jakimi są polityka prorodzinna czy ochrona krajowego przemysłu. Również w wielu tzw. drobnych sprawach nasze państwo z całym swoim biurokratycznym aparatem wykazywało się i wykazuje podobną bezradnością.
 
Przykładem takiej drobnej sprawy, która mnie niezmiernie irytuje, jest kwestia skupu butelek i puszek po napojach. W odróżnieniu od innych, znacznie bogatszych nacji płacimy za utylizację tych opakowań dwa razy. Pierwszy raz w sklepie, drugi raz płacąc za wywóz śmieci. Będąc przed kilku laty w Norwegii, widziałem w sklepach automaty, do których klienci wkładali nie tylko szklane, ale też plastikowe butelki, o różnych kształtach, po różnych napojach oraz puszki po coli lub piwie. Automat połykał te śmieci, w zamian wydając kwitek, który można było zamienić na gotówkę, albo zapłacić nim za zakupy. Patrzyłem jak urzeczony. Jak peerelowskie dziecko przez okno wystawowe Pewexu. U nas skuteczne oddanie w sklepie butelek szklanych to mission impossible, jeśli nie masz paragonu dowodzącego, że właśnie w tej, a nie innej placówce kupiłeś opakowanie wraz z zawartością. A butelek pet nikt nie skupuje. Lepiej niech ludzie palą tym w piecach.
 
Na Litwie udało się niedawno zachodnioeuropejskie rozwiązanie skopiować. Na początku lutego w sklepach stanęły automaty i to działa. Dlaczego u nas wciąż „się nie da”? Prawdopodobnie dlatego, że i w dużych, i w drobnych sprawach w naszym kraju interes paru cwaniaków jest skuteczniej chroniony niż dobro ogółu. Jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, że gdyby obecny rząd ogłosił wprowadzenie w Polsce takich automatów, natychmiast usłyszelibyśmy, że właśnie oddolnie powstał Komitet Obrony Butelek Bezzwrotnych.
 
Jeden z Drugą;)
 
zródło: Tygodnik Śląsko - Dąbrowski NSZZ "Solidarność"
Copyright © 2014. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" Transportu Kolejowego w Katowicach  Rights Reserved.