Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony! Więcej informacji na temat cookies.
^Powrót

NSZZ "Solidarność" poleca

Logowanie

MIĘDZYZAKŁADOWA ORGANIZACJA ZWIĄZKOWA NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" TRANSPORTU KOLEJOWEGO W KATOWICACH INFORMUJE ŻE OD DNIA 21 GRUDNIA 2015 R W SIEDZIBIE ORGANIZACJI PRZY ULICY KOŚCIUSZKI 30 POK. 113 WYDAWANE BĘDĄ BONY ŚWIĄTECZNE DLA CZŁONKÓW ORGANIZACJI.

Stan faktyczny:
Pracownik ma wątpliwość, co do prawidłowości rozliczenia ilości godzin pracy w ponadnormatywnym czasie pracy i wypłaty z tego tytułu wynagrodzenia. W związku z tym zapytuje, w jaki sposób sprawdzić ilość przepracowanych godzin?
 
Rozwiązanie casusu:
Zgodnie z art. 94 pkt. 9a Kodeksu pracy do jednego z obowiązków pracodawcy należy prowadzenie dokumentacji związanej ze stosunkiem pracy. Taką dokumentację stanowi również ewidencja czasu pracy. Celem prowadzenia ewidencji czasu pracy jest prawidłowe ustalenie wynagrodzenia oraz innych świadczeń związanych z pracą przysługujących pracownikowi. Na żądanie pracownika, pracodawca ma obowiązek udostępnienia mu ewidencji czasu pracy tak, aby pracownik mógł skontrolować czy prowadzona przez pracodawcę ewidencja odpowiada rzeczywistości.
 
Szczegółowe zasady prowadzenia ewidencji czasu pracy określa Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 28 maja 1996 roku w sprawie zakresu prowadzenia przez pracodawców dokumentacji w sprawach związanych ze stosunkiem pracy oraz sposobu prowadzenia akt osobowych pracownika (Dz. U. Nr 62 poz. 286 z późn. zm.).
Zgodnie §8 Rozporządzenia pracodawca zakłada i prowadzi odrębnie dla każdego pracownika:
1) kartę ewidencji czasu pracy w zakresie obejmującym: pracę w poszczególnych dobach, w tym pracę w niedziele i święta, w porze nocnej, w godzinach nadliczbowych oraz w dni wolne od pracy wynikające z rozkładu czasu pracy w przeciętnie pięciodniowym tygodniu pracy, a także dyżury, urlopy, zwolnienia od pracy oraz inne usprawiedliwione i nieusprawiedliwione nieobecności w pracy; w stosunku do pracowników młodocianych pracodawca uwzględnia w ewidencji także czas ich pracy przy pracach wzbronionych młodocianym, których wykonywanie jest dozwolone w celu odbycia przez nich przygotowania zawodowego,
2) imienną kartę (listę) wypłacanego wynagrodzenia za pracę i innych świadczeń związanych z pracą.
 
Do ewidencji czasu pracy pracodawca powinien dołączyć wnioski pracownika o udzielenie czasu wolnego od pracy w zamian za czas przepracowany w godzinach nadliczbowych (§8a Rozporządzenia).
 
Obowiązek ewidencjonowania czasu pracy nie dotyczy pracowników objętych zadaniowym czasem pracy, zarządzających w imieniu pracodawcy zakładem pracy, a także pracowników otrzymujących ryczałt za godziny nadliczbowe lub za pracę w porze nocnej.
 
Nieprowadzenie ewidencji czasu pracy - stosownie do art. 281 pkt. 6 Kodeksu pracy - stanowi wykroczenie zagrożone karą grzywny od 1 tys. zł do 30 tys. zł.
 
Zgodnie orzecznictwem Sądu Najwyższego, w sprawie z powództwa pracownika o wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych obowiązuje ogólna reguła, że powód powinien udowodnić swoje twierdzenia uzasadniające żądanie, z tą jedynie modyfikacją, że niewywiązanie się przez pracodawcę z obowiązku prowadzenia ewidencji czasu pracy, powoduje dla niego niekorzystne skutki, gdy pracownik udowodni swe twierdzenia przy pomocy innych środków dowodowych niż dokumentacja dotycząca czasu pracy (osobowe środki dowodowe, domniemania faktyczne) /Wyrok Sądu Najwyższego – Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych z dnia 27 kwietnia 2009 roku I PK 213/2008/.
 
Piotr Kisiel, prawnik Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność
Tak to już jest przy zmianie władzy, że szefowie części państwowych instytucji doświadczają głębokiej wewnętrznej przemiany, a ich dotychczasowe priorytety i przekonania ulegają odwróceniu o 180 stopni, aby niespotykanym wprost zbiegiem okoliczności przypasować jak ulał do gustów nowej ekipy rządzącej. Taka np. Komisja Nadzoru Finansowego, która przez ostatnie lata strzegła głównie prawa banków do równego strzyżenia obywateli płacących raty w złotówkach oraz tych uiszczających raty we frankach, dzisiaj bohatersko podnosi głowę i wytyka bankom, że przeginają pałę. Nie żeby od razu zakazywać strzyżenia lub chociaż zmienić końcówkę w maszynce z tej golącej na „zero” na taką, która pozostawia odrobinę owłosienia, ale jednak.
 
Otóż KNF chce zobowiązać banki do publikowania informacji o stosunku wynagrodzeń członków zarządów do pensji szeregowych pracowników. Wytyka, że dzisiaj panowie prezesi zarabiają 200 razy więcej niż pani w bankowym okienku, czyli innymi słowy za dwa miesiące dostają tyle, ile pani z okienka zarobi przez całe życie. Rzecz jasna nie oznacza to, że KNF zabierze trochę prezesom i odda szeregowym pracownikom. Ważne jednak, że dostrzega problem, przejawiając społeczną wrażliwość i troskę. A nuż w ministerstwie dostrzegą i ze stołka nie zrzucą. Zostawią posadkę, pensyjkę, sekretarkę i samochód z kierowcą.
 
Instynkt samozachowawczy nie zawsze jednak działa prawidłowo, jak w przypadku KNF. Czasem zostaje on zakłócony przez zgubne przyzwyczajenia. A trzeba przyznać, że czasu do przyzwyczajenia się było całkiem sporo, bo aż 8 lat. Panowie prezesi, dyrektorzy i inni naczelnicy tak bardzo przyzwyczaili się do swoich gabinetów, służbowych fur, a przede wszystkim do poczucia wyższości i władzy, że uwierzyli w swoją niezatapialność. Są święcie przekonani, że wygodne życie na koszt społeczeństwa po prostu się im dożywotnio należy i żadne wybory, żaden demokratyczny werdykt nie jest w stanie tego zmienić. To oni są ci lepsi, i nie będą z niczego rezygnować tylko dlatego, że ciemny lud się pomylił i źle zagłosował.
 
To właśnie z tego zgubnego  przyzwyczajenia narodził się Komitet Obrony Dochodów i inne szlachetne inicjatywy pompowane przez media przyzwyczajone do państwowych reklam i dotacji. To w obronie swoich nawyków establishment rozdziera dzisiaj szaty, skarży się zagranicznym dziennikarzom i Unii Europejskiej w nadziei, że ciemny, zakompleksiony lud przestraszy się tego, „co o nas Niemcy powiedzą”. Pani, która kiedyś wysiadła z tramwaju, dzisiaj wymachuje w Sejmie Konstytucją, bo po prostu przyzwyczaiła się do wysokiej emerytury przyznanej przez jej króla Europy. Z kolei Pan, o którym nie można mówić, że został wynajęty przez banki, chce wyprowadzać ludzi na ulicę, nie w obronie jakiegoś tam Trybunału, tylko swoich kumpli. Starych kumpli, co to kiedyś nosili wraz z nim teczkę za balcerowiczem, a dziś tracą prezesowskie stołki w największych państwowych spółkach.
 
Sam nie wiem, którzy bawią mnie bardziej. Ci, którym instynkt samozachowawczy każe podlizywać się nowej władzy, czy ci, którzy w obronie przyzwyczajenia do kasy i władzy biją dzisiaj rekordy autoparodii. Mam tylko nadzieję, że nowej ekipie rządzącej uda się uniknąć zgubnych przyzwyczajeń. Nawet najlepszy żart, gdy się go w koło powtarza, przestaje być śmieszny.
 
Trzeci z Czwartą;)
 
 źródło: Tygodnik Śląsko Dąbrowski NSZZ "Solidarność"
 

Wigilia Bożego Narodzenia to jeden z najważniejszych dni w świecie chrześcijańskim i jednocześnie najbardziej rodzinne święto w polskiej kulturze i tradycji. Uważamy, że pracownicy zatrudnieni na stanowisku kasjer biletowy powinni mieć możliwość właściwego przygotowania, a następnie spędzenia z najbliższymi tego szczególnego czasu. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Transportu Kolejowego w Katowicach zwraca się do Pana z apelem o skrócenie czasu pracy kas biletowych do godziny 16.00. w Wigilię Bożego Narodzenia. Wcześniejsze zamknięcie kas biletowych nie spowoduje strat w wyniku ekonomicznym, gdyż w spółce istnieją alternatywne kanały sprzedaży biletów takie jak biletomaty, aplikacja e-KŚ czy w końcu pracownicy drużyny konduktorskiej, którzy są obecni w każdym pociągu i zobowiązani również do sprzedaży biletów.

Mamy nadzieję, że przychyli się Pan do naszej prośby i tym samym przyczyni się do tego, że krótszy czas pracy w kasach biletowych w dniu 24 grudnia stanie się nie tylko dobrym obyczajem, ale również standardem w naszej spółce.

Lepsze deko handlu niż kilo roboty - głosi stare porzekadło. Mamy jednak XXI wiek, a nasz kraj jest częścią Unii Europejskiej, więc i stare porzekadła należy zaktualizować lub upgradować, jak pewnie powiedzieliby ci, którym poświęcony będzie niniejszy felieton.
 
Jak powszechnie wiadomo, stosowanie dziwacznych zapożyczeń z obcych języków nie tylko świadczy o wybitnej erudycji tego, który je wypowiada, ale również stanowi niezbity dowód na to, że wie o czym mówi i z pewnością ma rację. A więc upgradowane do współczesnych realiów porzekadło o przewadze handlu nad robotą powinno uwzględniać, że i tak najlepsze są projekty unijne, bez względu na to, ile ważą.
 
Projekty unijne przyczyniły się do powstania w naszym kraju zupełnie nowej gałęzi przemysłu. Wraz z otwarciem kurka z eurasami, jak grzyby po deszczu wyrosły u nas firmy specjalizujące się w pozyskiwaniu i wydawaniu tychże eurasów. Przy czym to pierwsze jest znacznie ważniejsze od drugiego, bo ważne, żeby kasę dostać, a wydać można na cokolwiek, byle wcześniej pobrać odpowiednią prowizję. Grunt, aby końcowe dzieło zostało opatrzone tabliczką „dofinansowane ze środków Unii Europejskiej”. Efekt wszyscy znamy: siłownie na świeżym powietrzu, na których nikt nie widział żywego ducha, czy np. szkolenia z tzw. „rozwoju osobistego” dla bezrobotnych, po ukończeniu których co prawda nadal nie mają roboty, ale za to w kolejce po zasiłek stoją o wiele bardziej kreatywnie i pełni asertywności.
 
Jakiś czas temu media obiegła informacja, że Bytom jako miasto szczególnie dotknięte likwidacją przemysłu po 1989 roku dostanie furę unijnej kasy na (uwaga kolejne mądre, obcobrzmiące słowo) rewitalizację. Na reakcję miłośników wygodnego życia z pozyskiwania unijnych funduszy nie trzeba było długo czekać. Kilka dni temu w Bytomiu odbyła się zorganizowana przez gazetę, której nie jest wszystko jedno, debata o tym, na co tę całą kasę wydać. Zebrani zgodnie uznali, że aby przywrócić życie zrujnowanemu miastu, w którym poza ostatnią kopalnią nie został ani jeden duży zakład pracy, niezbędne jest utworzenie, cytuję: „galerii bytomskich sław, czegoś na kształt muzeum historii mówionej, wraz ze zdigitalizowanym archiwum miejskim oraz miejscem spotkań dla ludzi aktywnych i organizacji pozarządowych”, a także przekształcenie Bytomia w „smart city”, które będzie „przyjazne dla pieszych i rowerzystów”. Pół biedy, gdyby to była dyskusja paru nawiedzonych typków toczona przy sojowym latte w modnej, hipsterskiej kawiarni. Obawiam się, że to jednak coś zupełnie innego i o wiele bardziej groźnego. Obawiam się, że oni doskonale wiedzieli, co mówią, bo mówią to od wielu lat i nieźle z tego żyją.
 
W każdym mieście funkcjonują kolesie, którzy trzepią grubą kasę, organizując właśnie takie „zdigitalizowane muzea historii mówionej” z tabliczką „dofinansowane ze środków Unii Europejskiej”. Dofinansowane, bo resztę trzeba dopłacić z pieniędzy podatników. W zamian jest nowocześnie, światowo i postępowo. Urzędnicy są zadowoleni, bo mają czym się wykazać przed przełożonymi. Przełożeni, czyli politycy też nie narzekają, bo przed wyborami pozyskiwaniem środków unijnych pochwalić się mogą. Tylko niewdzięczni mieszkańcy naszych miast zamiast korzystać ze swoich zdigitalizowanych „smart city”, wciąż emigrują na Zachód za normalną robotą i normalnym życiem.
 
Trzeci z Czwartą:)  
 
źródło: Tygodnik Śląsko Dąbrowski NSZZ "Solidarność"
 
 
W związku z wątpliwościami dotyczącymi wyrażeania zgody na zmiany w harmonogramach pracy wyjaśniamy:
 
- nie ma obowiązku wyrażania zgody na przeplanowania na cały rok z góry;
- nie ma obowiązku wpisywania na karcie adnotacji "nie wyrażam zgody" i zdawania takiej karty;
- każdy pracownik nawet jeżeli nie podpisze zgody na cały okres, ma możliwość zamiany pojedynczej zmiany roboczej zarówno z własnej prośby jak również potrzeb pracodawcy;
- indywidualną zgodą na zamianę jest przyjęcie numeru polecenia;
- brak zgody na przeplanowania nie pozbawia kierownika poc, konduktora, kasjera mobilnego możliwości pracy w godzinach nadliczbowych;
- jeżeli nie wyrazimy zgody na przeplanowania, wtedy przyjęcie dodatkowej zmiany roboczej nawet na początku miesiąca skutkuje koniecznością wypłaty godzin nadliczbowych;
- pracodawca ma obowiązek zapewnienia pracy(zapłaty za nią) za pełen okres rozliczeniowy;
- pokrywanie niedopracowanych godzin urlopem jest omijaniem prawa pracy;
- jeżeli w planie pracy mamy zmianę regulacyjną "R" a pracodawca w tym czasie (lub za zgodą pracownika w innym czasie) nie zapewnił nam pracy, zgłaszamy się fizycznie u dyspozytora zgodnie z harmonogramem. Jeżeli nie zostanie pracownikowi w tym czasie przydzielona praca, pracownik przebywa przez określoną ilość godzin u dyspozytora. Za ten czas pracodawca ma obowiązek wypłacić wynagrodzenie;
- sposób wymuszania zgód na przeplanowania jest niezgodny z par 19 pkt Regulaminu Pracy Pracowników Koleje Śląskie Sp z o. o.
- praktyki przyjęte przez pracodawcę są omijaniem prawa pracy, umożliwiają dowolne przestawianie dni wolnych, zaniżanie wysokości (w majestacie prawa) wypłat za przepracowanie godzin nadliczbowych;
 - w każdej chwili pracownik może wycofać wcześniej złożoną zgodę na przeplanowania na cały rok lub miesiąc. Jeżeli pracownicy idą pracodawcy "na rękę" to nie znaczy, że może on dowolnie rozporządzać naszym czasem, tak manipulując harmonogramem aby pozbawić nas dodatkowego wynagrodzenia za dyspozycyjność;
 
Copyright © 2014. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" Transportu Kolejowego w Katowicach  Rights Reserved.