Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony! Więcej informacji na temat cookies.
^Powrót

NSZZ "Solidarność" poleca

Logowanie

Każdy wie, kiedy przypada Dzień Dziecka albo Święto Pracy. W naszym regionie nie ma chyba kogoś, kto nie wiedziałby, co świętujemy 4 grudnia. Jednak poza świętami oczywistymi dla każdego, kalendarz jest napakowany różnistymi świętami nietypowymi, wymyślonymi i obchodzonymi nie wiadomo przez kogo. Np. 9 lipca przypada Światowy Dzień Chodzenia do Pracy Inną Drogą, a 20 maja Międzynarodowy Dzień Płynów do Mycia Naczyń. Nie wierzycie? To sobie sprawdźcie 
w internetach.
 
Jako że liczba dni w roku jest ograniczona, zdarza się, że w jednym dniu obchodzimy kilka Światowych Dni lub Międzynarodowych Świąt. 1 stycznia przypada Światowy Dzień Kaca i jednocześnie Światowy Dzień Pokoju.    O ile dolegliwości występujące „dzień po” można w sposób całkowicie naturalny i logiczny połączyć
z brakiem chęci do wojowania, to inne koincydencje świąt w kalendarzu są już znacznie bardziej problematyczne. Trzeba być bowiem wyjątkowo złośliwą, szowinistyczną męską świnią, aby skojarzyć nieocenione zalety z posiadania teściowej z wizytą u dentysty, a tak się składa, że zarówno teściowe, jak i dentyści świętują wspólnie 5 marca. 
 
Niektórym dziwacznym świętom z czasem udaje się przebić do zbiorowej świadomości. Tak stało się choćby z obchodzonym 22 września Dniem bez Samochodu.
W tym dniu w wielu regionach naszego kraju posiadacze samochodów mogą bez biletu podróżować komunikacją miejską. Idea ze wszech miar słuszna, bo z jednej strony ograniczenie spalin, ekologia itd., a z drugiej mniej stresu związanego ze staniem w korkach.
 
Jako gorący entuzjasta i jednego, i drugiego ochoczo przyłączyłem się w tym roku do tej chwalebnej inicjatywy. Rano na przystanku stoczyłem bitwę o dostanie się do autobusu z tłumem innych chętnych i w końcu zająłem wygodne miejsce stojące przygnieciony do szyby. Mój komfort dodatkowo zwiększał parasol pewnej starszej pani wbity w żebra i łokieć innego współpasażera czule przyciśnięty do mojego ucha, ale byłem przekonany, że mimo wszystko zrobiłem słusznie. Po kilku następnych przystankach i kolejnych bitwach o wejście do autobusu, które na szczęście obserwowałem już jedynie z perspektywy kibica, nagle moje samozadowolenie i poczucie dobrze spełnionego ekologicznego obowiązku legło w gruzach. Do autobusu wszedł kanar i zaczął jak gdyby nigdy nic sprawdzać bilety. Jak to? Dzień bez Samochodu, ekologia, matka ziemia, niedźwiedzie polarne – pomyślałem – a tu: „bileciki do kontroli”? Co gorsza, w drodze powrotnej z roboty kanar w autobusie pojawił się ponownie. Wtedy wszystko stało się jasne. Otóż w Dniu bez Samochodu można było jechać bez biletu, ale trzeba było mieć przy sobie dowód rejestracyjny auta. O tym z kolei nie każdy wiedział, a wtedy kanar wlepiał mandacik. Ekologia ekologią, ale kasa musi się zgadzać. 
 
Po powrocie do domu wymontowałem z auta katalizator, wylałem przepracowany olej silnikowy na trawnik przed blokiem, a foki z gatunku zagrożonego wyginięciem nie zaszlachtowałem tylko dlatego, że nie miałem akurat żadnej pod ręką. Szła co prawda sąsiadka spod czwórki z jamnikiem, ale to jednak nie to samo. Niestety tak to już jest, że przy okazji wszelkiego rodzaju szlachetnych inicjatyw, zawsze znajdzie się ktoś, kto chce na ludzkiej naiwności zarobić lub skorzystać w inny sposób. Co więcej, w zdecydowanej większości przypadków nadgorliwi panowie konduktorzy, to przy tych ktosiach najprawdziwsze niewiniątka. Warto o tym pamiętać, dbając o ekologię, walcząc o demokrację, prawa kobiet i przy każdej innej okazji.
 
źródło: Tygodnik Śląsko-Dąbrowski NSZZ "Solidarność"
 
Copyright © 2014. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ "SOLIDARNOŚĆ" Transportu Kolejowego w Katowicach  Rights Reserved.